Dzis w Cepelii...na prosbe Tomka wybrana korespondencja ....



 

Tomcia Kutasinski..., a miales wypic ze mna przed droga i na dobra droge...co..??, wolales nie zapeszac...lol,lol..?
Nic to ,..pewnie maiales zbyt wyczerpujace pozegnania, zeby zadzwonic...hahahah
 
Ciesze sie ze dopiales swego w co zreszta nie watpilem wiedzac jaki jestes zakuty lepp...lol,lol
Lap ryby i rob zdjecia....tego brakuje na stronce... i nie pisz ze nie ma czego  bo sa delfiny, Wacek,statki, UFO..itp i chyba masz samowyzwalacz w aparacie...zeby ryja na tle wantoff pokazac...lol
 
Czytam , ze prace naprawcze ida ci niezle, a jak jest z kuchnia..Wacka juz nauczyles gotowac..?
 
Wychylam wlasnie szklanice za Twoja podroz i nie zapominam kapnac kilka kroploff za tych co na morzu...!!!
 
W czerwcu zlatuje do mnie syn z zona ( nie znam jej jeszcze osobiscie ) oraz corka i ciagna mnie na Floryde ( nie wiem co tam ciekawego procz upalu...lol ) i jak nie uda mi sie ich zaciagnac  nad jeziora do Wisconnsin , to moze na kilka godzin odwiedzimy Beaciemm.. ( zal ci..) lol
 
Trzym sie wiatru.. i stopy wody ..... nie w zenzie..lol
 
Ps,.. Wacek to samiec..!!     Ale na bezrybiu...hahahahahah
 
 
Max

Tomcia Dupku Jeden...no bo Jeden...

Prawie 1/3 za Toba ale czy lepsza czy gorsza to czas okaze.
Odczuwasz juz samotnosc... zaczynasz dogadywac sie z
Boziomm...lol,lol..???
Wlasnie zaczalem piec ladny kawalek schabu ( 10 kg) ze sliffkami ,
majerankiem  itp i pomyslalem o Tobie Biedna  Dupo Tomkowa, wiec
usiadlem i pisze kilka slowoff. Co pojadlbys ..z kartofelkami z koperkiem i z
mizeriomm....no dobra..juz biorem mordemm w kubel...lol,lol    Racz sie
ala sandaczem...bo to ryba ktora uwielbiam procz halibuta.
Poza tym ... nic ciekawego..Kocham Cie jak zawsze i napisze kiedy wroce
z urlopu z Ksiedzem Proboszczem i jego zonkomm

Buzki z jezyczkiem

Max

 


Zebys sie od tego schabu zesral ... Takie rzeczy nam tu na konserwach opowiadasz..
Penie dobry byl...No nic, musze byc dzielny..
Mimo tych pogrozek dzieki za list, u nas wszytko cacy, Beaty tylko i
piwa tu brak..
Pzdrawiam
Tomek
 


Witaj Dlugi .
Wypad na Lipowiec bardzo sie udal , co prawda nocowalem na Gierczakach (czuje do nich jakis sentyment ) , ale z samego rana odwiedzilem Lipowiec. Na wyspie wszystko po staremu, zapalilem lampki na grobach, obszedlem wysepke  i na silniku polecialem do Siemian gdzie wciagnalem jajeczniczke na bekonie ze szczypiorkiem ( ze swiezych jaj - nie plastikowy erzac typu jaja wproszku). Z ryb nici , ach nie , udalo sie chwycic jednego okonka, darowalem mu zycie pod warunkiem ze zawola  mame i tate. Ty to chyba niebawem swoje " okonki " bedziesz lowil na wanty , moze to da odpor rybim oszolomom. Dochodze do wniosku ze najpiekniejsze chwile to samotne poranki i wieczory, wtapiasz sie w nature i czerpiesz z niej calymi garsciami, choc po chwili namyslu dochode do wniosku ze wieczory sa  nieco lepsze, zawsze jest czas na szklaneczke,  a rano dzentelmeni pija dopiero po sniadaniu.
Zlozyles interesujaca propozycje, wielkie dzieki. Ty sobie myslisz ze jedniodniowy wypad na Lipowiec w towarzystwie doborowej kompanii  to taki miod, nic podobnego . To walka z samym  soba, z wlasnym rozumem, ktory w koncu musi polec chwalebnie. Oto scenariusz ktory powtarza sie co rok, jak w "dniu swistaka", wiesz co bedzie jutro. Wyprawa zaczyna sie w piatek , po zaprowiantowaniu ( generalnie tylko browar i jego pochodne ), wszyscy  plyna najpierw do pani Danusi w Szalkowie ( pani Danusia na maly sklepik z wyszynkiem ). Po wypicu dwoch zimnych piwek ruszamy do Makowa ( tam tez dwa ), Gierczaki bierzemy jak piekna kobiete,  rzniemy przez  srodek , z gracja i odrobina fantazji. Na Lipowcu szukasz chrustu, ktorego i tak tam od dawna nie ma . W tak zwanym miedzyczasie wdeptujesz w dwa lub trzy gowna,  pozostawione przez zeglarska stonke rodem z Warszawy. Wracajac z wiechciem galazek klniesz na czym swiat stoi . W koncu, po ciezkim dniu wszyscy siadaja przy ognisku . Leje sie browar, snuja opowiesci i wspominki, kto zlapie gitare ten gra,  nawet jak nie potrafi,  to tez gra. Ognisko przyciaga zeglarzy jak zarowka cmy .   Ktos z nowo przybylych na  wpisowe  przynosi wisniak lub inna cytrynowke, jego zona vermuth i likier kawowy. Po wypiciu wszystkiego co bylo do wypicia, zasypiasz ( nie koniecznie  na lajbie ). O dniu nastepnym nie pisze - nie istnieje , myslisz - co ja tu robie , we lbie masz cyrk obiazdowy . Wieczorem decydujesz sie na zimny browar  i powracasz w sfere bytu, odkrywasz ze na wszystko jest lekarstwo, na glupie mysli tez. Sam widzisz, jeden dzien to pomylka, dopiero kolejne sa przepiekna przygoda. Co do zaproszenia , to czemu nie . Od razu  na mysl  przychodzi mi Franek Dolas, jak to niechcacy zatopil jugoslowianski drobnicowiec.  Ze mna byloby tak samo, usiadlbym na czyms, czegos dotknal , idac potknal i wypadl za burte ( ta wersja przynajmiej oszczedzi Luke ) -  typowy Jonasz.  Jesli chcesz ocalic lajbe i Wacka - nie ryzykuj , jesli ci nie zalezy, dzwonie na Enterprise po maszynke do teleportacji.

Rudy

P.S. czy znalazlo by sie miejsce dla nastoletniej cycatki ???
 


Za duzo przerw w drodze na Lipowiec kolego, a jesli masz kaca , to pewnie dlatego ze chlales w kiepskim towarzystwie...O cycatkach zapomnij, musialabym uzyskac przepustke od Beaty , a bylaby to sztuka...
Tomek i Wacek


 

             

 

   
   

 

1